Dla Riki,
bo gdyby nie ona, nie dokończyłabym tej historii. :)
Pył
unosił się, tworząc świetlistą dróżkę. Na niebie zabłysła nowa gwiazda. Blondyn
odgarnął mokre włosy, wiatr smagał jego twarz, która zdążyła się zagoić.
Pociągnął jeszcze raz nosem i wstał. Popatrzył na zszokowanego brata. Został mu
już tylko on. Cassandra nie zabiła ich córeczki, ale szansa na odnalezienie jej
była znikoma. Cieszył się w duchu, mając świadomość, że żyje.
–
Ri-Riker…? Kto to jest Catherine? – zapytał łamiącym się głosem Rocky.
– Zawsze
chciałeś być wujkiem, nie? – Riker uśmiechnął się blado. – To moja córka. Moja
i Cassandry.
– Panie –
Rikbiel położył rękę na ramieniu blondyna – musimy iść. Obóz jest częścią
świata mitologicznego. Zostanie unicestwiony.
– Idźcie.
Osłaniaj Rocky’ego, to rozkaz. Ja muszę coś jeszcze znaleźć.
Szybkim
krokiem ruszył w stronę domu. Pochodził z rodu Dzeusa, co oznaczało, że mógł
niemal wszystko. Musiał znaleźć obrączkę Cassandry. Liczył, że uda mu się
namierzyć Catherine, jeśli się postara. Zastanawiał się, czy nie wpada w paranoję,
ale mówi się, że nadzieja umiera ostatnia.
– Zabiłeś
ją. – Usłyszał głos za plecami.
– Sama
się zabiła. – Odwrócił się powoli. – Kochałem ją, Alexandrze. Nie chciałem, żeby
to się tak skończyło. Ale ona tak. Ukryła przede mną prawdę.
– Nie
obchodzi mnie to! – zagrzmiał. – Nie obchodzi, rozumiesz?! Ona nie żyje! A ty
do niej dołączysz!
Błysnęło
ostrze sztyletu wyciąganego zza pleców. Czarnowłosy zmierzał w jego stronę.
– Alex…
Riker
patrzył na niego smutnie. Może właśnie o to chodzi? Może powinien do niej
dołączyć? Ale jaką ma pewność, że trafi do Elizjum?
Chłopak
poczuł ból. Metal przebił jego serce. Twarz zastygła w wyrazie zaskoczenia. Z
ust wypłynęła stróżka krwi. Spojrzał w dół na wystający szpikulec. Upadł na
kolana i wydał ostatnie tchnienie.
Riker patrzył
z otwartymi ustami na szatyna.
– Ellington…
– Och… Nie
żyje?
– Tak. – Pokiwał głową, nadal nie dowierzając. – Ell…
Nie
dokończył, ponieważ nie wiadomo skąd pojawił się Rocky, który przywarł do
Ratliffa. Płakał i tulił dawnego przyjaciela. Gdyby nie okoliczności, można by
powiedzieć, że to urocza scenka.
– Rockliff forever – wydusił przez płacz.
Nie
wstrząsnęło nim to, że jego przyjaciel właśnie zabił człowieka, ale to, że
ocalił żyje jego bratu.
– Potem
będziecie okazywać sobie czułości. Uciekajmy.
Blondyn
wyczuwał coraz silniejsze drganie ziemi. Nie było czasu. Ruszyli w stronę
wzgórza. W momencie, kiedy przekroczyli Bramę… Wszystko wybuchło. Ribiel,
zgodnie z rozkazem, chwycił Rocky’ego i okrył go swoimi skrzydłami. Wyrzuciło
ich w las. Odlecieli kilka metrów i zderzyli się z drzewami.
– Au! –
rozległo się.
– Rocky,
nic ci nie jest? – Panikował niebieskooki.
– Nie,
ale… – wypluł pióro – blee… Niesmaczne.
Rikbiel
zaśmiał się pod nosem. Odszukał wzrokiem Rikera. Leżał pod drzewem, oczy miał
przymknięte, a usta lekko rozchylone.
– Panie,
wszystko w porządku?
– Tak,
tak w porządku. – Wymusił uśmiech. – To już koniec. Przepowiednia się wypełniła.
Potwory zniknęły, a wraz z nimi cały świat mitologiczny. Musimy wrócić do
Obozu, a raczej do tego, co po nim pozostało. Gaja obiecała, że będzie tam
czekać.
Idąc,
widzieli wiele ciał rozrzuconych po lesie. Choć Gaja nigdy nie chciała, aby
którykolwiek półbóg ucierpiał, teraz musiała się na to zgodzić. Im mniej ich
było, tym lepiej.
Stała na
środku polany. Otaczały ją zwierzęta i najcudowniejsze rośliny. Wypalona trawa
odradzała się pod dotykiem jej bosych stóp.
Gaja była piękna. Miała długie, kasztanowe włosy do kolan oraz wyraziste
brązowe oczy. Uśmiechała się ciepło w stronę idących chłopców. Riker, Rocky, Ellington,
Rikbiel, Caspian i Rafael ustawili się przed nią w szeregu.
– Dokonałeś tego – przemówiła melodyjnym, matczynym głosem. – Cena, jaką
zapłaciłeś jest wysoka, ale zostaniesz wynagrodzony. To już koniec, dzieci.
Macie wybór, możecie oddać mi swe zdolności i odejść lub zatrzymać je.
– Zbyt
długo żyję – odezwał się Włoch. – Nie chcę już tego. Nie chcę krzywdzić ludzi.
Zabierz to, Gajo.
Kobieta
uśmiechnęła się życzliwie, ujęła jego dłonie i zamknęła oczy. Żyłami Rafaela
przemknęły czerwone iskierki i przepłynęły na ręce Pramatki. Twarz mężczyzny
przybrała naturalny kolor, a oczy zmieniły barwę na niebieski.
– Panie…?
– Jesteście wolni. Niczego więcej nie potrzebuję. Macie żyć swoim życiem.
W
momencie, gdy odebrała zdolności Rikbiela i Caspiana, każdy Nocny Łowca je
utracił. Byli to zwykli ludzie lub półbogowie, którzy walczyli, by odzyskać
normalne życie. Gaja odebrała zdolności każdemu, aż doszła do Rikera. Popatrzyła
mu prosto w oczy, a on skinął głową i wyciągnął do niej dłonie. Czuł, jak
odchodzi od niego ogromny ciężar. Nie żałował ani przez chwilę.
– Riker. – Kobieta ze srebrnymi włosami i oczami stanęła przed nim. – Ona nie umarła, ona
odeszła.
– Nyks –
wyszeptał. – Zabrałaś ją na niebo.
– Tak.
Byś mógł ją podziwiać.
Riker
wsunął ręce w wytarte dżinsy. Rafael oraz dawni Nocni Łowcy przyprowadzili
konie. Postanowili razem wyruszyć do Włoch, aby zacząć wszystko od początku.
– Odwiedzimy was kiedyś – obiecał blondyn.
– Przyjdziemy na koncert – zaśmiał się Rafael.
Pomachali
przyjaciołom i niczym trzech muszkieterów odjechali w stronę zachodzącego
słońca.
– Wracamy
do domu, Rocky.
– Wreszcie!
– Minęły
dwie godziny. Jeśli wam się uda, to posprzątacie w domu. Stormie o niczym nie
będzie wiedzieć.
– A tata?
– Tak,
jak obiecałam. Mark żyje i ma się dobrze. Stormie i reszta waszego rodzeństwa
będzie myślała, że był w Europie.
– Dziękuję.
– To my
dziękujemy. Przywróciłeś dawny ład.
– Co z
Lucasem? – wtrącił Rocky. – Nie widzę go.
– Zdążył
uciec. Nic mu nie jest. Raczej już go nie spotkacie. On w gruncie rzeczy nie był zły.
Nieposiadanie rodziców i utrata siostry bardzo na niego wpłynęły. Ale to już
nie jest wasz problem, dzieci. Teleportujemy was.
Rocky
zdążył tylko jęknąć na samą myśl o wirowaniu. Gaja pstryknęła palcami, a bracia
i ich przyjaciel natychmiast zniknęli.
– To, co
zrobiła Cassandra, to najwyższy dowód miłości.
– Co masz
na myśli, Gajo?
– Czarownica
nie jest do końca mitologicznym stworzeniem. Nie musiała umierać, by dopełnić
przepowiednię. Śledząc potwory, odkryła, że Rocky ma zbyt wiele wilczego genu. W
dniu osiemnastych urodzin pierwszy raz miał przemienić się w wilkołaka.
Wiedziała, że będzie musiał zginąć. Zdawała sobie sprawę z tego, jak wielką
miłością darzy go Riker. Eksperymentowała z magią. Postanowiła zabrać krew
Rocky’ego, oczyścić ją. Niestety, okazało się, że wymieniła swoją krew za jego
krew. To było dawno, była młoda.
– Czyli…?
– Tak,
nigdy nie chodziło o Rocky’ego. Dziecko
Krwawego i z rodu Najwyższego. Cassandra była córką Aresa, wnuczką Zeusa,
stąd władza nad piorunami. A najwyższym bogiem jest Helios.
– Kirke… – wyszeptała Nyks. – Cassandra była córką Kirke i Aresa! Przecież to tak
oczywiste! Zeus nigdy nie odnalazłby wyspy wiedźmy. Cassandra miała krew
tworzącą Nocnych Łowców, ale by wypełnić przepowiednię zamieniła ją z krwią
Rocky’ego. Riker nie musiał zabijać brata i miał ciągły dostęp do krwi. Wiedział o tym?
– Nie,
ukrywała przed nim wszystko.
– A
Catherine, co z nią?
– Przekazała ją mnie, a ja oddałam ją Melisie. Melisa to siostra Cassandry.
Niestety, nic o niej nie wiem. Obiecałam, że nie będę ingerować w życie ludzi i
dotrzymam słowa. Nie wiem, czy Rikerowi dane jest ujrzeć ją choćby raz.
– On już
otrzyma swoją nagrodę…
Ostatni rozdział.
Mam nadzieję, że płakaliście za Alexandrem. :P
Wiele spraw pominęłam. To opowiadanie poszło zupełnie innym torem niż zamierzałam.
xoxo
~Bekuś~
na epilog czekam niecierpliwie :)
OdpowiedzUsuńi tak!!! będę się łudzić, że spotka kiedyś, może po latach, Catherine
to co zrobiła Cassandra dla Rikera i Rocky'ego było piękne
a przy tym takie smutne ;c
Gaja...nie wiem czemu, ale ją lubię
nawet bardzo
Alexander...
o w gruncie rzeczy kochał Cassandre
szkoda mi go ;c
Rockliff <5
nawet nie wiem co mogę jeszcze napisać
czuję się taka pusta w środku, kiedy myślę, że to już koniec
powiedz mi....
czemu ta historia jest tak piękna?!
wiem jedno
nieraz będę do niej wracać :)
powiem to jeszcze raz
czekam na epilog :)
pozdrawiam <5
Czekam na epilog! Bo ma być! XD
OdpowiedzUsuńDodaj epiolg!
OdpowiedzUsuńOddali swoje moce. Pewnie teraz będzie im się żyło lepiej:) To co zrobiła Cassandra było bardzo szlachetne:) proszę o epilog
OdpowiedzUsuńKinia
O jej... Popłakałam się. Wracam autobusem, w którym siedzi pełno ludzi, jest 00:44 a ja płacze. Kumpele się dziwnie na mnie patrzą, ale to nic, za chwilę im wyjaśnię. Szkoda że ta historia była taka krótka... Poproszę o epilog :* <5
OdpowiedzUsuńDlaczego to już koniec.
OdpowiedzUsuńMam łzy w oczach.
Po prostu piękny rozdział
Destiny