sobota, 20 grudnia 2014

Chapter XII: Gaia



Dla Riki, 
bo gdyby nie ona, nie dokończyłabym tej historii. :)
                      
Pył unosił się, tworząc świetlistą dróżkę. Na niebie zabłysła nowa gwiazda. Blondyn odgarnął mokre włosy, wiatr smagał jego twarz, która zdążyła się zagoić. Pociągnął jeszcze raz nosem i wstał. Popatrzył na zszokowanego brata. Został mu już tylko on. Cassandra nie zabiła ich córeczki, ale szansa na odnalezienie jej była znikoma. Cieszył się w duchu, mając świadomość, że żyje.
     Ri-Riker…? Kto to jest Catherine? – zapytał łamiącym się głosem Rocky.
    – Zawsze chciałeś być wujkiem, nie? – Riker uśmiechnął się blado. – To moja córka. Moja i Cassandry.
    – Panie – Rikbiel położył rękę na ramieniu blondyna – musimy iść. Obóz jest częścią świata mitologicznego. Zostanie unicestwiony.
     – Idźcie. Osłaniaj Rocky’ego, to rozkaz. Ja muszę coś jeszcze znaleźć.
     Szybkim krokiem ruszył w stronę domu. Pochodził z rodu Dzeusa, co oznaczało, że mógł niemal wszystko. Musiał znaleźć obrączkę Cassandry. Liczył, że uda mu się namierzyć Catherine, jeśli się postara. Zastanawiał się, czy nie wpada w paranoję, ale mówi się, że nadzieja umiera ostatnia.
     – Zabiłeś ją. – Usłyszał głos za plecami.
    – Sama się zabiła. – Odwrócił się powoli. – Kochałem ją, Alexandrze. Nie chciałem, żeby to się tak skończyło. Ale ona tak. Ukryła przede mną prawdę.
    – Nie obchodzi mnie to! – zagrzmiał. – Nie obchodzi, rozumiesz?! Ona nie żyje! A ty do niej dołączysz!
     Błysnęło ostrze sztyletu wyciąganego zza pleców. Czarnowłosy zmierzał w jego stronę.
     – Alex…
     Riker patrzył na niego smutnie. Może właśnie o to chodzi? Może powinien do niej dołączyć? Ale jaką ma pewność, że trafi do Elizjum?
    Chłopak poczuł ból. Metal przebił jego serce. Twarz zastygła w wyrazie zaskoczenia. Z ust wypłynęła stróżka krwi. Spojrzał w dół na wystający szpikulec. Upadł na kolana i wydał ostatnie tchnienie.
      Riker patrzył z otwartymi ustami na szatyna.
     – Ellington…
     – Och… Nie żyje?
     – Tak. – Pokiwał głową, nadal nie dowierzając. – Ell…
     Nie dokończył, ponieważ nie wiadomo skąd pojawił się Rocky, który przywarł do Ratliffa. Płakał i tulił dawnego przyjaciela. Gdyby nie okoliczności, można by powiedzieć, że to urocza scenka.
      – Rockliff forever – wydusił przez płacz.
     Nie wstrząsnęło nim to, że jego przyjaciel właśnie zabił człowieka, ale to, że ocalił żyje jego bratu.
      – Potem będziecie okazywać sobie czułości. Uciekajmy.
     Blondyn wyczuwał coraz silniejsze drganie ziemi. Nie było czasu. Ruszyli w stronę wzgórza. W momencie, kiedy przekroczyli Bramę… Wszystko wybuchło. Ribiel, zgodnie z rozkazem, chwycił Rocky’ego i okrył go swoimi skrzydłami. Wyrzuciło ich w las. Odlecieli kilka metrów i zderzyli się z drzewami.
     – Au! – rozległo się.
     – Rocky, nic ci nie jest? – Panikował niebieskooki.
     – Nie, ale… wypluł pióro – blee… Niesmaczne.
    Rikbiel zaśmiał się pod nosem. Odszukał wzrokiem Rikera. Leżał pod drzewem, oczy miał przymknięte, a usta lekko rozchylone.
     – Panie, wszystko w porządku?
    – Tak, tak w porządku. – Wymusił uśmiech. – To już koniec. Przepowiednia się wypełniła. Potwory zniknęły, a wraz z nimi cały świat mitologiczny. Musimy wrócić do Obozu, a raczej do tego, co po nim pozostało. Gaja obiecała, że będzie tam czekać.
     Idąc, widzieli wiele ciał rozrzuconych po lesie. Choć Gaja nigdy nie chciała, aby którykolwiek półbóg ucierpiał, teraz musiała się na to zgodzić. Im mniej ich było, tym lepiej.
     Stała na środku polany. Otaczały ją zwierzęta i najcudowniejsze rośliny. Wypalona trawa odradzała się pod dotykiem jej bosych stóp.  Gaja była piękna. Miała długie, kasztanowe włosy do kolan oraz wyraziste brązowe oczy. Uśmiechała się ciepło w stronę idących chłopców. Riker, Rocky, Ellington, Rikbiel, Caspian i Rafael ustawili się przed nią w szeregu.
     – Dokonałeś tego – przemówiła melodyjnym, matczynym głosem. – Cena, jaką zapłaciłeś jest wysoka, ale zostaniesz wynagrodzony. To już koniec, dzieci. Macie wybór, możecie oddać mi swe zdolności i odejść lub zatrzymać je.
     – Zbyt długo żyję – odezwał się Włoch. – Nie chcę już tego. Nie chcę krzywdzić ludzi. Zabierz to, Gajo.
     Kobieta uśmiechnęła się życzliwie, ujęła jego dłonie i zamknęła oczy. Żyłami Rafaela przemknęły czerwone iskierki i przepłynęły na ręce Pramatki. Twarz mężczyzny przybrała naturalny kolor, a oczy zmieniły barwę na niebieski.
     – Panie…?
    – Jesteście wolni. Niczego więcej nie potrzebuję. Macie żyć swoim życiem.
    W momencie, gdy odebrała zdolności Rikbiela i Caspiana, każdy Nocny Łowca je utracił. Byli to zwykli ludzie lub półbogowie, którzy walczyli, by odzyskać normalne życie. Gaja odebrała zdolności każdemu, aż doszła do Rikera. Popatrzyła mu prosto w oczy, a on skinął głową i wyciągnął do niej dłonie. Czuł, jak odchodzi od niego ogromny ciężar. Nie żałował ani przez chwilę.
     – Riker. – Kobieta ze srebrnymi włosami i oczami stanęła przed nim. – Ona nie umarła, ona odeszła.
      – Nyks – wyszeptał. – Zabrałaś ją na niebo.
     – Tak. Byś mógł ją podziwiać.
    Riker wsunął ręce w wytarte dżinsy. Rafael oraz dawni Nocni Łowcy przyprowadzili konie. Postanowili razem wyruszyć do Włoch, aby zacząć wszystko od początku.
     – Odwiedzimy was kiedyś – obiecał blondyn.
    – Przyjdziemy na koncert – zaśmiał się Rafael.
     Pomachali przyjaciołom i niczym trzech muszkieterów odjechali w stronę zachodzącego słońca.
    – Wracamy do domu, Rocky.
    – Wreszcie!
    – Minęły dwie godziny. Jeśli wam się uda, to posprzątacie w domu. Stormie o niczym nie będzie wiedzieć.
     – A tata?
    – Tak, jak obiecałam. Mark żyje i ma się dobrze. Stormie i reszta waszego rodzeństwa będzie myślała, że był w Europie.
     – Dziękuję.
     – To my dziękujemy. Przywróciłeś dawny ład.
     – Co z Lucasem? – wtrącił Rocky. – Nie widzę go.
    – Zdążył uciec. Nic mu nie jest. Raczej już go nie spotkacie. On w gruncie rzeczy nie był zły. Nieposiadanie rodziców i utrata siostry bardzo na niego wpłynęły. Ale to już nie jest wasz problem, dzieci. Teleportujemy was.
     Rocky zdążył tylko jęknąć na samą myśl o wirowaniu. Gaja pstryknęła palcami, a bracia i ich przyjaciel natychmiast zniknęli.
     – To, co zrobiła Cassandra, to najwyższy dowód miłości.
     – Co masz na myśli, Gajo?
    – Czarownica nie jest do końca mitologicznym stworzeniem. Nie musiała umierać, by dopełnić przepowiednię. Śledząc potwory, odkryła, że Rocky ma zbyt wiele wilczego genu. W dniu osiemnastych urodzin pierwszy raz miał przemienić się w wilkołaka. Wiedziała, że będzie musiał zginąć. Zdawała sobie sprawę z tego, jak wielką miłością darzy go Riker. Eksperymentowała z magią. Postanowiła zabrać krew Rocky’ego, oczyścić ją. Niestety, okazało się, że wymieniła swoją krew za jego krew. To było dawno, była młoda.
     – Czyli…?
     – Tak, nigdy nie chodziło o Rocky’ego. Dziecko Krwawego i z rodu Najwyższego. Cassandra była córką Aresa, wnuczką Zeusa, stąd władza nad piorunami. A najwyższym bogiem jest Helios.
    – Kirke… wyszeptała Nyks. – Cassandra była córką Kirke i Aresa! Przecież to tak oczywiste! Zeus nigdy nie odnalazłby wyspy wiedźmy. Cassandra miała krew tworzącą Nocnych Łowców, ale by wypełnić przepowiednię zamieniła ją z krwią Rocky’ego. Riker nie musiał zabijać brata i miał ciągły dostęp do krwi. Wiedział o tym?
     – Nie, ukrywała przed nim wszystko.
     – A Catherine, co z nią?
    – Przekazała ją mnie, a ja oddałam ją Melisie. Melisa to siostra Cassandry. Niestety, nic o niej nie wiem. Obiecałam, że nie będę ingerować w życie ludzi i dotrzymam słowa. Nie wiem, czy Rikerowi dane jest ujrzeć ją choćby raz.
    – On już otrzyma swoją nagrodę…
                           
Ostatni rozdział. 
Mam nadzieję, że płakaliście za Alexandrem. :P
Wiele spraw pominęłam. To opowiadanie poszło zupełnie innym torem niż zamierzałam.
xoxo
~Bekuś~ 

6 komentarzy:

  1. na epilog czekam niecierpliwie :)
    i tak!!! będę się łudzić, że spotka kiedyś, może po latach, Catherine
    to co zrobiła Cassandra dla Rikera i Rocky'ego było piękne
    a przy tym takie smutne ;c
    Gaja...nie wiem czemu, ale ją lubię
    nawet bardzo
    Alexander...
    o w gruncie rzeczy kochał Cassandre
    szkoda mi go ;c
    Rockliff <5
    nawet nie wiem co mogę jeszcze napisać
    czuję się taka pusta w środku, kiedy myślę, że to już koniec
    powiedz mi....
    czemu ta historia jest tak piękna?!
    wiem jedno
    nieraz będę do niej wracać :)
    powiem to jeszcze raz
    czekam na epilog :)
    pozdrawiam <5

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na epilog! Bo ma być! XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Oddali swoje moce. Pewnie teraz będzie im się żyło lepiej:) To co zrobiła Cassandra było bardzo szlachetne:) proszę o epilog
    Kinia

    OdpowiedzUsuń
  4. O jej... Popłakałam się. Wracam autobusem, w którym siedzi pełno ludzi, jest 00:44 a ja płacze. Kumpele się dziwnie na mnie patrzą, ale to nic, za chwilę im wyjaśnię. Szkoda że ta historia była taka krótka... Poproszę o epilog :* <5

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego to już koniec.
    Mam łzy w oczach.
    Po prostu piękny rozdział
    Destiny

    OdpowiedzUsuń