Dla Igi Mary Lynch
Za to, że jest ze mną od początku. :*
Dym
powoli opadał. Dookoła leżało szkło, kamienie oraz metalowe części różnych
maszyn. Kilku półbogów jęczało z bólu, musieli zostać zranieni.
Cassandra
podniosła się z Rocky’ego. Nad nimi unosił się Ellington z rozpostartą spiżową
tarczą. Ochraniał ich. Młodszy szatyn był tym zaskoczony, ale ostatecznie nic
nie powiedział. Patrzył w kierunku szpitala, a raczej tego, co pozostało.
Czarną
chmurę rozwiewał wiatr. Wyłoniła się błękitna kula powietrza przepasana
obręczami ognia, ziemi oraz wody. W środku ktoś był. Opadł miękko na ziemię, a
jego osłona zniknęła. Prawe ramię płonęło, lewe otoczone było wodą, prawą nogę
oplatała gruba łodyga, a lewą spowijało powietrze. Blond włosy falowały, a oczy
świeciły złotem. Rocky rzucił się w jego stronę. Nie zważając na ogień, przywarł
do brata. Poczuł, że ten gładzi jego głowę, ale nie czuł ognia.
– Przepraszam, Rocky. Teraz już wszystko będzie dobrze. Wytrzymaj jeszcze trochę
– szeptał nad jego uchem.
Rozległ
się świst, jakby ktoś przeszył powietrze metalowym biczem. Czarnowłosy
mężczyzna zbliżał się w ich stronę. W dłoni trzymał srebrny łańcuch. Riker
odsunął od siebie szatyna.
– Nareszcie! – ryknął Ares. – Wyspany? Mam nadzieję. Musimy porozmawiać.
– Już to
przerabialiśmy. Niczego się nie dowiesz.
– Gdzie
jest Kielich?
– Nie mam
go. Oddałem, być może już dawno został zniszczony – odpowiadał spokojnie.
– Kłamiesz! Mam dość. Byłem dobry, do czasu!
Zamachnął
się łańcuchem w stronę blondyna. Ten zręcznie odskoczył na bok.
– Łańcuch
wykonany ze srebra. Masz w sobie wilczy gen, więc gdy tylko cię dotknie,
stracisz siły – warczał bóg.
Próbował
dosięgnąć chłopaka, ale ten za każdym razem robił unik. Przeturlał się po
ziemi, o włos omijając łańcuch. Nie miał przy sobie żadnej broni, otaczali go
wrogowie. Nic nie mógł zrobić.
Ellington,
nie mogąc dłużej wytrzymać, chwycił swój miecz i rzucił się na mistrza wojny.
Nie zdążył zadać ciosu, kiedy magiczna siła odepchnęła go na drzewo. Nie mógł
się zatrzymać, leciał ze zbyt wielką prędkością. Przygotował się na mocny
wstrząs, ale to nie nastąpiło. Kierując powietrzem, Riker zatrzymał go i
opuścił na ziemię. W tym samym momencie łańcuch owinął się wokół jego ciała.
Widział tylko krzyczącą Cassandrę próbującą wyrwać się z objęć Alexandra oraz
Rocky’ego szamoczącego się z Lucasem. Opadł z sił.
*
Cassandra stała przy oknie, kiedy oparł się o framugę drzwi jej
pokoju. Odwróciła się gwałtownie.
– Przyszedłeś.
– Obiecałem ci pomoc, jeśli ty pomożesz mi. Mogę odejść.
– Nie… Proszę, zostań.
Podszedł do niej. Wiedział, że się boi, ale jednocześnie pragnie
wolności. Wsunął palce w jej włosy i pocałował delikatnie. Przeniósł się na jej
szyję, a ręce powędrowały do talii. Klęknął przed nią.
– Oparłem się mocy pasa Afrodyty. Przeklęła mnie, ale niewiele
może mi zrobić.
– Uwiodła cię?
– Cztery razy, nim się oparłem. Moje milczenie ma swoją cenę.
Nikomu nie powie, możesz być tego pewna. Przysięgała na Styks. Wysłała Erosa.
Jego strzała przebiła moje serce. Widziałem, jak leciała. Spojrzałem na ciebie,
bo chciałem cię kochać. Nie robię tego z przymusu, rozumiesz?
Kiwnęła. Poruszał
palcami i pojawiła się w nich obrączka płonąca błękitnym ogniem.
– Wiem, że bez
wymarzonej sukni i muzyki, ale tobie niepotrzebny jest wystawny ślub. Będziesz
moją żoną?
– Tak. – Nie zawahała się.
Wsunął obrączkę na jej palec i wstał. Zaniósł ją do łóżka i
ostrożnie na nim położył. Nauczył ją zaklęcia wyciszenia, a kiedy miał pewność,
że żaden dźwięk nie wydostanie się na zewnątrz, nachylił się nad nią.
– To nieodwracalne. Nawet magia nie zwróci ci dziewictwa. Jakaś
ostatnia wizja? – Uśmiechnął się szelmowsko.
– Wygrasz…
Podniósł
powieki.
– Stary,
myślałem, że nie żyjesz. – Usłyszał znajomy głos z włoskim akcentem.
– Rafael?
– zapytał słabo.
– Alex i
Luke urządzili sobie polowanie. Nie mogli mnie zabić, więc zakuli i oto jestem.
– A gdzie
jesteśmy? – Spojrzał na swoje ręce zakute w grube kajdany. Wisiał, jakby
przyczepiony do skały.
– Enyalios wzniósł na poczekaniu swoją świątynię, czy coś w tym stylu. Ma zamiar
cię torturować.
– Nie
wiem, gdzie jest ten zasrany Kielich. Oddałem go ojcu.
– Jak to
ojcu?!
Riker
podniósł wzrok i popatrzył wampirowi prosto w oczy.
– Na
bogów… – wyszeptał Rafael. – Nie jesteś jego synem…
– Nie.
Wnukiem, owszem, ale nie synem. Jestem synem Marka Lyncha, Zabójca to mój
dziadek.
– A
Rocky?
– Też.
Każdy półbóg może spłodzić trzech obdarzonych zdolnościami. Największą moc
otrzymuje pierwsze i ostatnie dziecko. W naszej rodzinie oboje rodziców jest
półbogami, dlatego nasze zdolności są podwojone. ON o tym wie. Zabił mi ojca,
rozumiesz? Gaja obiecała, że jeśli wypełnię misję, to mi go zwróci.
– Na
bogów – powtórzył wampir. – Co teraz?
– Liczyłem, że Cassandra otworzy portal, ale nie przewidziałem, że Enyalios
pojawi się tak szybko.
– Jak to
dobrze, że się ocknąłeś. – Do pomieszczenia wkroczył Ares. – Liczę, że amnezja
minęła.
– Umiesz
liczyć? Licz na siebie.
Poczuł,
jak sztylet wbija się w jego brzuch. Krzyknął.
– Coś
jeszcze?
– Moja
ulubiona koszula! – Starał się nie okazywać bólu, ale było to zbyt trudne.
– Gadaj,
gdzie jest Kielich, a puszczę was wolno.
Blondyn
milczał. Ares uderzył go, a pierścienie rozorały chłopakowi policzki. Syknął,
ale nic nie powiedział. Bóg sięgnął po ostrzejszy sztylet i przeciął ramię
chłopaka wzdłuż kości. Riker szarpał się, krzycząc.
– Oddałem
go – wyjęczał.
Ares wbił
mu sztylet pomiędzy żebra. Wrzasnął na całe gardło. Ból był nie do opisania.
Krew sączyła się na posadzkę. Chciał już umrzeć, ale domieszka boskiej krwi nie
pozwalała na to.
– Aresie,
błagam. – Nie wiadomo, skąd pojawił się Chejron. – Jego krzyki słychać w całym
Obozie. Herosi się boją.
– Dobrze
– odparł bóg po chwili zastanowienia. – Przyślij czarownicę. Rzuci zaklęcie
wyciszenia.
– A czy
konieczne jest zadawanie mu…?
– Nie
denerwuj mnie, Chejronie!
Centaur
ze zrezygnowaną miną oddalił się. Po kilku minutach wrócił z Cassandrą.
– Nie bój
się – Ares patrzył na nią, uśmiechając się. – Rzuć zaklęcie wyciszenia. Pewnie
je potrafisz.
Stała
nieruchomo, wodząc spojrzeniem od Aresa do Rikera.
– Cass… –
wychrypiał blondyn. – Bądź moją Tajemnicą…
– Jesteś moją Tajemnicą. Tajemniczą i bardzo potężną bronią.
Któregoś dnia wymówię to, a wtedy zbierzesz całą swoją moc i wpuścisz armię.
Czarownicę
spowiła fioletowa mgła. Jej włosy zaczęły nienaturalnie falować i zmieniać
kolor z brązowego na czarny. W oczach błysnął księżyc, choć nigdzie go nie
było. Chejron próbował do niej podejść, ale otaczała ją bariera. Uniosła ręce
do góry i krzyczała słowa, które rozumiał tylko Riker. Kajdany opadły, a
świątynia dosłownie zapadła się pod ziemię. Z nieba spadły dwie postacie. Z
pleców wystawały im złote skrzydła. Padli na kolana przed blondynem, który
ledwo trzymał się na nogach.
– Nie,
Rikbielu. Nie oddawaj mi życia.
– Tak
trzeba, panie. Weź je.
Riker
poczuł, jak przepełniają go miliony iskierek. Ostatni raz, kiedy jeden z jego
podwładnych oddał mu życie, był dawno temu. Czuł wyrzuty sumienia, ale byli
zbyt uparci.
– Ty… – Nikt nigdy nie dowiedział się, czy bóg może poblednąć, ale wyglądało na to, że
jednak może.
– Tak,
Aresie. Już za późno, mam armię. Mając Kielich, trudno się powstrzymać przed
stworzeniem Nocnych Łowców. – Uśmiechnął się tryumfalnie. – Niech się zacznie…
Oczy
Rikbiela i Caspiana zasnuły się mgłą. W myślach przesyłali informację istotom
sobie podobnym.
– Są
wszędzie. Od kilku miesięcy czekają przy potworach na rozkaz. W tej chwili…
W tej
chwili rozległ się potężny grzmot. Na niebie utworzył się wir, który wciągał
driady i nereidy. Lunął gęsty deszcz i zerwał się silny wiatr. Nocni Łowcy
zniknęli. Ruszyli do miejsc, w których przetrzymywane były potwory do ćwiczeń.
Świetlistymi mieczami rozpłatali ich cielska. Na całym świecie działo się to
samo. Ginęły kolejne potwory, a tym samym otchłań zabierała pomniejszych bogów,
satyrów, syreny, nimfy.
– Panie,
coś jest nie tak. – Caspian stał przy Rikerze. – Portal powinien się już
zamknąć. Nie ma więcej potworów.
– Niemożliwe. Nie przeoczyliśmy żadnego. Cassandra wszystkie namierzyła – zwrócił
się w stronę dziewczyny.
– Gdybym
ci powiedziała, nie wykonałbyś przepowiedni. Każda śmiertelna istota z
nadprzyrodzonymi zdolnościami jest potworem. Wyjątek to Nocni Łowcy, półbogowie
i ci, którzy wypili krew Rocky’ego. Ja…
– Nie. – Pokręcił głową, nie dowierzając. – To nieprawda. Powiedz, że to nieprawda!
– Riker. – Podeszła do niego i podała mu sztylet wykonany z diamentu. – Zrób to.
– Nie
mogę.
– Musisz.
Dokończ to, co zacząłeś. Nigdy nie należałam do twojego świata. Twój świat to
rodzina, muzyka, sława. Obiecuję, że nic nie będę czuć.
– A
jednak wygrałem. – Ares wybuchł śmiechem, przytrzymując się drzewa, aby wiatr
nie poniósł go do portalu. – Miłość zawsze jest przyczyną klęski.
Cassandra
obrzuciła boga lodowatym spojrzeniem. Doskoczyła do Rikera, wpiła się w jego
usta. Czuła, jak diament rozrywa jej skórę i przebija serce. Lodowata krew
broczyła z rany. Osunęła się na kolana, a blondyn wraz z nią.
– Nie – łkał. – Błagam, nie!
– Riker,
kocham cię. – Uśmiechnęła się blado. – Ma na imię Catherine, tak jak zawsze
chciałeś.
– Ty nie…
– Nie
zabiłam jej. Nie jest czarownicą. Oddałam ją Gai – mówiła coraz szybciej. –
Znajdź ją i… kochaj…
Ostatni
gwałtowny podmuch zabrał krzyczącego Aresa. Portal został zamknięty.
Ciało
Cassandry zaczęło przemieniać się w gwiezdny pył…
Nie zabijcie mnie. xD Mówiłam, że to nie ma szczęśliwego zakończenia.
Kim jest Catherine? Chyba nie trudno się domyślić ;)
xoxo
~Bekuś~
mają córkę...oni mają córkę...
OdpowiedzUsuńAres nie jest ich ojcem!! ha!!
ale Cass....tak nie może być ;-;
to naprawdę było smutne...a Cassandra nie powinna tak zginąć ;c
ona jest wspaniała...a umarła w taki głupi sposób
Riker będzie kochał dziecko...to na pewno :)
Rocky mu w tym pomoże...i Ell
nie spodziewałam się, że Caspian i Rikbiel to Nocni Łowcy...
ale podoba mi się to ^^
rozdział choć smutny, to wspaniały :)
czekam na ostatni rozdział z niecierpliwością :*
pozdrawiam <5
Zabiję! moja Cass!
OdpowiedzUsuńGwiezdny pył,nie to nie może byc prawda!
Jakie to wzruszające.
OdpowiedzUsuńChyba się popłacze.
Kocham i pozdrawiam
Destiny
Rozdział był bardzo przyjemny. Smutny, ale przyjemny...Zabiłaś Cassandre i zrobiłaś z Rikera ojca:) Ciekawe połączenie. Proszę o rozdział;*
OdpowiedzUsuńKinia
No nie!!!! Płaczę... Ten rozdział to taki wyciskacz łez... Smutno mi bo Riker został sam, bez Cassandry. Ja chcę jeszcze rozdział jak Cass powraca do żywych i na koniec mamy szczęśliwych RiCass <3 całuski :* Zuzia <5
OdpowiedzUsuńJeju, matulu, dedykacja dla mnie? Tak bardzo dziękuję! :**
OdpowiedzUsuńAle Cassandra... Jeju, płaczę :''''C
Była taka wspaniała i bum! Kobieta-> gwiezdny pył :C
Podkówka z ust :C
Rozdział smutny, zaskakujący, wspaniały.
Mystery♥
Czekam niecierpliwie na next! :*
Pozdrawiam i życzę weny! :* :)