wtorek, 5 sierpnia 2014

Chapter IV: Dream

Dziewczyna była w pełnym rynsztunku bojowym. Srebrna stal oślepiała blaskiem. Pod zbroją była ubrana w krótką, zwiewną, czerwoną sukienkę, która nie przeszkadzała podczas walki. Długie rzymianki sięgały do kolan. Włosy w kolorze miedzianego brązu były upięte w wysokiego kucyka na czubku głowy. Oczy podkreśliła eyelinerem, a usta krwistoczerwoną szminką. Widząc, w jakim stanie jest pokój, zaklęła pod nosem w nieznanym języku.
      – Na Zeusa, co tu się stało?!
      – Furia – wyjaśniła spokojnie Cassandra. – Zaraz to posprzątam.
      – Niczego nie musisz sprzątać, kochana. Ja się tym zajmę – rozległ się głęboki i przyjemny głos.
     Do pomieszczenia zajrzał mężczyzna. Miał gęste czekoladowo-brązowe loki i brodę. Ciemne oczy patrzyły na bruneta z politowaniem, ale i współczuciem. Przez umięśniony, nagi tors miał przepasaną skórzaną torbę. Wszystko byłoby normalne, gdyby nie to, że zamiast nóg… miał koński zad. Tak, od pasa w dół był gniadym ogierem. Chłopak patrzył na niego szeroko otwartymi oczami.
     – To Chejron. – Cass chyba jako jedyna zauważyła jego zdumione spojrzenie. – Jest centaurem.
     – Aha…
     Wydusił i osunął się na jej kolana. Zemdlał.
    – Chyba za dużo wrażeń. Przeniosę go do domu Enyaliosa, a wy możecie już iść – Chejron zwrócił się do dziewczyn, które pokiwały głowami.
    Bez najmniejszego wysiłku podniósł chłopaka. Wyszedł i skierował się w stronę starożytnego budynku z marmuru. Po drodze inni obozowicze przyglądali mu się z zaciekawieniem, szepcząc między sobą.
     Szerokie drzwi oraz okiennice były w czerwonym kolorze. Na ścianach budowli wyrzeźbione były sceny walki. Każdą kolumnę oplatał marmurowy smok o rubinowych ślepiach. Centaur wniósł chłopaka do środka i ułożył na łożu w jednym z pokoi. Wydawało się, że czekał on na Rocky’ego. I w rzeczywistości tak było. Na limonkowych ścianach nie widniał żaden obraz. Meble wykonane z jasnego drewna również nie były zastawione. Wszystko było w odcieniach zieleni. Pomieszczenie czekało aż ktoś je zagospodaruje. A tym kimś miał być Rocky.
*
Przed Chejronem zmaterializował się mężczyzna o kruczoczarnych włosach. Tym razem ubrany był w biały strój, podobny do tego, w którym lubił prezentować się jego syn. Za plecami miał dwa samurajskie miecze, a przy boku dodatkowy sztylet.
     – Wracam z Japonii – rzucił bez przywitania. – Wiesz już coś w sprawie Rikera?
     – Niestety, Aresie, nic nie przychodzi mi do głowy. – Centaur pokręcił głową ze zrezygnowaniem. – Rozważałem nawet możliwość, że to Cassandra przyrządziła mu jakiś wywar. Przeszukałem jej pokój i wszystkie miejsca, w których przebywa, ale nie znalazłem żadnej księgi ani kartki z przepisem. Zresztą, kontroluję ją, a Livia towarzyszy jej na każdym kroku.
     – Stryj rozmawiał z Mojrami. Wyjawiły, że eliksir miał od Gai. Niestety prababcia nie jest chętna do rozmowy. – Gniewnie spojrzał na ziemię u swoich stóp. – Chcę się z nim zobaczyć.
     Mężczyźni ruszyli w drogę do szpitala. Pomieszczenie nadal nie wyglądało przyjaźnie. Przeszli między rzędami pustych łóżek i weszli do sali na samym końcu. Ares z ciężkim westchnieniem usiadł na krześle obok jedynego łóżka. Blondyn nadal leżał nieruchomo, podłączony do licznych maszyn.
     – Przez kroplówkę podaję mu ambrozję i nektar.
    – Możesz mnie zostawić, Chejronie? – poprosił bóg, a tamten od razu wysłuchał jego prośby. – Słyszysz mnie, Rik? – Patrzył na syna czułym wzrokiem. – Pewnie tak. Nie wierzę, że nie możesz się poruszyć. Ściśnij moją dłoń. – Ujął smukłą dłoń blondyna i poczuł, jak delikatnie, ledwie wyczuwalnie, porusza palcami. Uśmiechnął się mimowolnie. – Więc możemy się komunikować. Czemu to zrobiłeś? Chciałeś chronić Rocky’ego? Nie chciałeś oddać mi Kielicha? Może chciałeś zrobić mi na złość? Nie mam już pomysłów. Chciałbym, żebyś się obudził, ale obaj wiemy, że charakter odziedziczyłeś po mnie. Gdybyś mógł przysiąc na Styks, że nie stworzysz armii Nocnych Łowców i nie wyślesz ich przeciwko Olimpowi… W tej sytuacji chyba zgodzisz się ze mną, że utrzymywanie cię przy życiu, kiedy śpisz, jest łatwiejsze, niż wojna z Łowcami. Możesz mnie nienawidzić, ale robię to dla twojego dobra. Przykro mi, że ciągle musimy ze sobą wojować. Nie jesteś posłusznym dzieckiem tak jak Alexander. Za to jesteś niezwykle bystry, po matce. Jako jedyny domyślasz się chodź połowy mojego planu. Chętnie wyjawiłbym ci resztę, ale, nie będę ukrywał, boję się. Jesteś problemem, Riker. A problemów trzeba się pozbywać. Masz szczęście, że jesteś moim synem i cię kocham.
     Podniósł się i jeszcze raz przyjrzał śpiącemu chłopakowi. Jego wzrok zatrzymał się na szyi, wokół której była czerwona obwódka. Ślad po duszeniu. Wybacz, pomyślał, jednak nie powiedział tego na głos.
*
Kiedy Ares, a później Chejron, opuścili szpital, chłopak skoncentrował się na jednym umyśle. Na umyśle swojego brata, do którego miał nadzieję się dostać. Była to trudna i skomplikowana sztuczka, jednak nie niewykonalna.
     – Nie mam wiele czasu, Rocky. Przepraszam, że nie powiedziałem ci o tym świecie. Po prostu uważałem, że nie musisz wiedzieć. Wiem, jak się teraz czujesz. Wybacz mi.
      – Jesteś tu naprawdę, czy to tylko sen?
     – Tak, jestem w twojej głowie. Słuchaj mnie uważnie. Nie ufaj im, Rocky. Rozumiesz? Nie ufaj. Jedynie Cassandrze, bo była moją – zawiesił głos – przyjaciółką. Tylko jej możesz ufać. Ewentualnie tym, którzy przysięgają na Styks – mówił bardzo szybko. – Będą cię pytać o Kielich. Przysięgnij na Styks, że nie wiesz, gdzie on jest, ale pamiętaj, żeby skrzyżować palce, bo może któregoś dnia będę musiał ci powiedzieć.
     – Czym jest Kielich?
    – Kielichem. To nieistotne, Rocky. Musisz stąd uciekać i to jak najszybciej. Wróć do domu i powiedz mamie, co się stało. Tylko tam będziesz bezpieczny. Mną się nie przejmuj. Zostaw mnie w Obozie… – przerwał. – Powiem ci, jak mnie obudzić, a ty, jeśli dasz radę, przekażesz to Cass, dobrze? Czyta w myślach, więc nawet jak uciekniesz, będziesz mógł się z nią skontaktować.
     Brunet energicznie kiwał głową, zapamiętując każde słowo brata. Nagle mina Rikera się zmieniła, a Rocky poczuł, że się unosi. Brat patrzył na niego z lekką paniką.
     – Rocky, czekaj! Zostań jeszcze chwilę. Nie wiem, kiedy ponownie dam radę wejść do twojej głowy!
     – Nie panuję nad tym! Riker!
     Imię brata było ostatnim, co zdołał krzyknąć przed otwarciem oczu. Zauważył zmianę pokoju, ale w tamtym momencie to nie było istotne. Słowa Rikera huczały mu w głowie. Wiedział, że musi go posłuchać. Wiedział, że musi uciec. Podszedł do okna i ze zdziwieniem stwierdził, że jest już noc. Kiedy zemdlał, był ranek. Wytłumaczył to sobie tym, że w „magicznym świecie” czas płynie szybciej.
      Przemknął do hallu, za każdym razem rozglądając się i nasłuchując, czy nikogo nie ma w pobliżu. Najciszej jak umiał, otworzył drzwi i wymknął się na zewnątrz. Po dokładnym zbadaniu terenu, puścił się pędem ku bramie na wzgórzu. Przypomniało mu się, jak starszy brat często zachęcał go do uprawiania joggingu. Teraz bardzo mu się to przydało. W sekundę znalazł się przed filarami utrzymującymi gzyms. Zetknął się z powierzchnią, czekając na uczucie wciągania przez galaretkę, ale zamiast tego jakaś siła delikatnie odrzuciła go to tyłu. Spróbował ponownie, lecz efekt był taki sam. Nagle ktoś zachichotał. Zza krzaków wyłoniła się mroczna postać…
                     
"Mroczna postać" będzie wrogiem czy przyjacielem?

2 komentarze:

  1. Extra! Rozdział bombowy! Tak przyjemnie mi się czyta tego bloga ^_^ Supcio =]]
    Rozdział fantastyczny, nieziemski, superowy, extra... Przymiotniki mi się kończą.... Niesamowity, mega... Kończę bo zacznę zaciągać po angielsku tak jak to leży w mojej naturze xDD
    Hmm ja myślę, że 'Mroczna postać' to raczej bd przyjaciel... Albo i może wróg... Choć z jednej strony... No dobra ja już mam mętlik w głowie >_<
    Jednym słowem EXTRAA <3
    Czekam niecierpliwie na nexta!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Cass była przyjaciółką powiadasz?
    Kurde, nie wiem skąd Ci się w głowie zrodził w ogóle tak innowacyjny pomysł. Nie wierzę też, że mając 15 lat potrafisz napisać TAKIE coś!
    czytam dalej.
    Ares mnie fascynuje. Z jednej strony trochę denerwuje, a zdrugiej intryguje.

    OdpowiedzUsuń