Dziewczyna
była w pełnym rynsztunku bojowym. Srebrna stal oślepiała blaskiem. Pod zbroją
była ubrana w krótką, zwiewną, czerwoną sukienkę, która nie przeszkadzała
podczas walki. Długie rzymianki sięgały do kolan. Włosy w kolorze miedzianego
brązu były upięte w wysokiego kucyka na czubku głowy. Oczy podkreśliła
eyelinerem, a usta krwistoczerwoną szminką. Widząc, w jakim stanie jest pokój,
zaklęła pod nosem w nieznanym języku.
– Na Zeusa, co tu się stało?!
– Furia – wyjaśniła spokojnie Cassandra. – Zaraz to posprzątam.
– Niczego nie musisz sprzątać, kochana. Ja się tym zajmę – rozległ się głęboki
i przyjemny głos.
Do pomieszczenia zajrzał mężczyzna. Miał gęste czekoladowo-brązowe loki i
brodę. Ciemne oczy patrzyły na bruneta z politowaniem, ale i współczuciem.
Przez umięśniony, nagi tors miał przepasaną skórzaną torbę. Wszystko byłoby
normalne, gdyby nie to, że zamiast nóg… miał koński zad. Tak, od pasa w dół był
gniadym ogierem. Chłopak patrzył na niego szeroko otwartymi oczami.
– To Chejron. – Cass chyba jako jedyna zauważyła jego zdumione spojrzenie. –
Jest centaurem.
– Aha…
Wydusił i osunął się na jej kolana. Zemdlał.
– Chyba za dużo wrażeń. Przeniosę go do domu Enyaliosa, a wy możecie już iść –
Chejron zwrócił się do dziewczyn, które pokiwały głowami.
Bez najmniejszego wysiłku podniósł chłopaka. Wyszedł i skierował się w stronę
starożytnego budynku z marmuru. Po drodze inni obozowicze przyglądali mu się z
zaciekawieniem, szepcząc między sobą.
Szerokie drzwi oraz okiennice były w czerwonym kolorze. Na ścianach budowli
wyrzeźbione były sceny walki. Każdą kolumnę oplatał marmurowy smok o rubinowych
ślepiach. Centaur wniósł chłopaka do środka i ułożył na łożu w jednym z pokoi.
Wydawało się, że czekał on na Rocky’ego. I w rzeczywistości tak było. Na
limonkowych ścianach nie widniał żaden obraz. Meble wykonane z jasnego drewna
również nie były zastawione. Wszystko było w odcieniach zieleni. Pomieszczenie
czekało aż ktoś je zagospodaruje. A tym kimś miał być Rocky.
*
Przed
Chejronem zmaterializował się mężczyzna o kruczoczarnych włosach. Tym razem
ubrany był w biały strój, podobny do tego, w którym lubił prezentować się jego
syn. Za plecami miał dwa samurajskie miecze, a przy boku dodatkowy sztylet.
– Wracam z Japonii – rzucił bez przywitania. – Wiesz już coś w sprawie Rikera?
– Niestety, Aresie, nic nie przychodzi mi do głowy. – Centaur pokręcił głową ze
zrezygnowaniem. – Rozważałem nawet możliwość, że to Cassandra przyrządziła mu
jakiś wywar. Przeszukałem jej pokój i wszystkie miejsca, w których przebywa,
ale nie znalazłem żadnej księgi ani kartki z przepisem. Zresztą, kontroluję ją,
a Livia towarzyszy jej na każdym kroku.
– Stryj rozmawiał z Mojrami. Wyjawiły, że eliksir miał od Gai. Niestety
prababcia nie jest chętna do rozmowy. – Gniewnie spojrzał na ziemię u swoich
stóp. – Chcę się z nim zobaczyć.
Mężczyźni ruszyli w drogę do szpitala. Pomieszczenie nadal nie wyglądało
przyjaźnie. Przeszli między rzędami pustych łóżek i weszli do sali na samym
końcu. Ares z ciężkim westchnieniem usiadł na krześle obok jedynego łóżka.
Blondyn nadal leżał nieruchomo, podłączony do licznych maszyn.
– Przez kroplówkę podaję mu ambrozję i nektar.
– Możesz mnie zostawić, Chejronie? – poprosił bóg, a tamten od razu wysłuchał
jego prośby. – Słyszysz mnie, Rik? – Patrzył na syna czułym wzrokiem. – Pewnie
tak. Nie wierzę, że nie możesz się poruszyć. Ściśnij moją dłoń. – Ujął smukłą
dłoń blondyna i poczuł, jak delikatnie, ledwie wyczuwalnie, porusza palcami.
Uśmiechnął się mimowolnie. – Więc możemy się komunikować. Czemu to zrobiłeś?
Chciałeś chronić Rocky’ego? Nie chciałeś oddać mi Kielicha? Może chciałeś
zrobić mi na złość? Nie mam już pomysłów. Chciałbym, żebyś się obudził, ale
obaj wiemy, że charakter odziedziczyłeś po mnie. Gdybyś mógł przysiąc na Styks,
że nie stworzysz armii Nocnych Łowców i nie wyślesz ich przeciwko Olimpowi… W
tej sytuacji chyba zgodzisz się ze mną, że utrzymywanie cię przy życiu, kiedy
śpisz, jest łatwiejsze, niż wojna z Łowcami. Możesz mnie nienawidzić, ale robię
to dla twojego dobra. Przykro mi, że ciągle musimy ze sobą wojować. Nie jesteś
posłusznym dzieckiem tak jak Alexander. Za to jesteś niezwykle bystry, po
matce. Jako jedyny domyślasz się chodź połowy mojego planu. Chętnie wyjawiłbym
ci resztę, ale, nie będę ukrywał, boję się. Jesteś problemem, Riker. A
problemów trzeba się pozbywać. Masz szczęście, że jesteś moim synem i cię
kocham.
Podniósł się i jeszcze raz przyjrzał śpiącemu chłopakowi. Jego wzrok zatrzymał
się na szyi, wokół której była czerwona obwódka. Ślad po duszeniu. Wybacz,
pomyślał, jednak nie powiedział tego na głos.
*
Kiedy
Ares, a później Chejron, opuścili szpital, chłopak skoncentrował się na jednym
umyśle. Na umyśle swojego brata, do którego miał nadzieję się dostać. Była to
trudna i skomplikowana sztuczka, jednak nie niewykonalna.
– Nie mam wiele czasu, Rocky. Przepraszam, że nie powiedziałem ci o tym
świecie. Po prostu uważałem, że nie musisz wiedzieć. Wiem, jak się teraz
czujesz. Wybacz mi.
– Jesteś tu naprawdę, czy to tylko sen?
– Tak, jestem w twojej głowie. Słuchaj mnie uważnie. Nie ufaj im, Rocky.
Rozumiesz? Nie ufaj. Jedynie Cassandrze, bo była moją – zawiesił głos – przyjaciółką.
Tylko jej możesz ufać. Ewentualnie tym, którzy przysięgają na Styks – mówił
bardzo szybko. – Będą cię pytać o Kielich. Przysięgnij na Styks, że nie
wiesz, gdzie on jest, ale pamiętaj, żeby skrzyżować palce, bo może któregoś
dnia będę musiał ci powiedzieć.
– Czym jest Kielich?
– Kielichem. To nieistotne, Rocky. Musisz stąd uciekać i to jak najszybciej.
Wróć do domu i powiedz mamie, co się stało. Tylko tam będziesz bezpieczny. Mną
się nie przejmuj. Zostaw mnie w Obozie… – przerwał. – Powiem ci, jak
mnie obudzić, a ty, jeśli dasz radę, przekażesz to Cass, dobrze? Czyta w
myślach, więc nawet jak uciekniesz, będziesz mógł się z nią skontaktować.
Brunet energicznie kiwał głową, zapamiętując każde słowo brata. Nagle mina
Rikera się zmieniła, a Rocky poczuł, że się unosi. Brat patrzył na niego z
lekką paniką.
– Rocky, czekaj! Zostań jeszcze chwilę. Nie wiem, kiedy ponownie dam radę wejść
do twojej głowy!
– Nie panuję nad tym! Riker!
Imię brata było ostatnim, co zdołał krzyknąć przed otwarciem oczu. Zauważył
zmianę pokoju, ale w tamtym momencie to nie było istotne. Słowa Rikera huczały
mu w głowie. Wiedział, że musi go posłuchać. Wiedział, że musi uciec. Podszedł
do okna i ze zdziwieniem stwierdził, że jest już noc. Kiedy zemdlał, był ranek.
Wytłumaczył to sobie tym, że w „magicznym świecie” czas płynie szybciej.
Przemknął do hallu, za
każdym razem rozglądając się i nasłuchując, czy nikogo nie ma w pobliżu.
Najciszej jak umiał, otworzył drzwi i wymknął się na zewnątrz. Po dokładnym
zbadaniu terenu, puścił się pędem ku bramie na wzgórzu. Przypomniało mu się,
jak starszy brat często zachęcał go do uprawiania joggingu. Teraz bardzo mu się
to przydało. W sekundę znalazł się przed filarami utrzymującymi gzyms. Zetknął
się z powierzchnią, czekając na uczucie wciągania przez galaretkę, ale zamiast
tego jakaś siła delikatnie odrzuciła go to tyłu. Spróbował ponownie, lecz efekt
był taki sam. Nagle ktoś zachichotał. Zza krzaków wyłoniła się mroczna
postać…
"Mroczna postać" będzie wrogiem czy przyjacielem?
Extra! Rozdział bombowy! Tak przyjemnie mi się czyta tego bloga ^_^ Supcio =]]
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny, nieziemski, superowy, extra... Przymiotniki mi się kończą.... Niesamowity, mega... Kończę bo zacznę zaciągać po angielsku tak jak to leży w mojej naturze xDD
Hmm ja myślę, że 'Mroczna postać' to raczej bd przyjaciel... Albo i może wróg... Choć z jednej strony... No dobra ja już mam mętlik w głowie >_<
Jednym słowem EXTRAA <3
Czekam niecierpliwie na nexta!
Buziaki ;***
Cass była przyjaciółką powiadasz?
OdpowiedzUsuńKurde, nie wiem skąd Ci się w głowie zrodził w ogóle tak innowacyjny pomysł. Nie wierzę też, że mając 15 lat potrafisz napisać TAKIE coś!
czytam dalej.
Ares mnie fascynuje. Z jednej strony trochę denerwuje, a zdrugiej intryguje.