Rocky
krzyczał i próbował się wyrwać, kiedy podnosili go z podłogi. Niestety uściski
chłopaków były żelazne. Wszystko, co do niego mówili,, odbijało się jakby od
niewidzialnej bariery. Nie słuchał ich. Widział, jak jego brat jest układany na
niewidzialnych noszach. Wystarczył ruch ręki czarnowłosego mężczyzny, a
bezwładne ciało uniosło się do góry i ułożyło w powietrzu. Chciał, aby ktoś mu
teraz powiedział, że to wszystko to tylko głupi żart. Miał nadzieję, że blondyn
zaraz podniesie się ze śmiechem. To jednak nie następowało. Wszystko, co działo
się dookoła, było niewytłumaczalne. Nagły wiatr, który wyrzucił chłopaków za
okno, miecze, eliksir, latające ciało i jeszcze wiadomość, że istnieje bóg
wojny. Do bruneta nic nie docierało, był w szoku. Wyprowadzono go z domu, przed
którym stały dziwne pojazdy, które widział tylko na filmach i w książkach do
historii. Rydwany, uzmysłowił sobie. Mężczyźni rozmawiali, ale on wyłapywał
tylko niektóre słowa: „teleportacja”, „bariera”, „las”. Uporczywie wpatrywał
się w brata, próbując dojrzeć przejaw uśmiechu, jednak jego twarz była zastygła,
nic nie wyrażała.
Uścisk na lewym ramieniu stał się jeszcze mocniejszy. Brunet
poczuł, że się rozpływa, spojrzał na swoje stopy, ale ich nie widział.
Spowijała ich czerwonawa mgiełka i wszyscy znikali. Świat zaczął wirować,
chłopak czuł, jak żołądek podchodzi mu do gardła. I wtedy wszyscy wylądowali w…
gęstym lesie.
Zapadł już zmrok, a to miejsce niekoniecznie mu się podobało.
Rozejrzał się z lekką paniką w poszukiwaniu śpiącego brata. Był przed nim, co
odrobinę go uspokoiło. Uścisk na lewym ramieniu zelżał, a po chwili uświadomił
sobie, że chłopak z czerwonymi końcówkami już go nie trzyma. Usłyszał dźwięk
wyciąganych mieczy. Czarnowłosy uważnie się rozglądał i nasłuchiwał. Zaczął
zataczać okrąg wokół reszty. Każdy jego ruch był precyzyjny i ostrożny. Żaden
liść nie śmiał zaszeleścić pod jego stopami, a żadna gałązka nie pomyślała o
pęknięciu. Kroki przypominały taniec. Nasuwało się jedno słowo opisującego jego
ruchy – gracja. Ruszyli, a on nadal zataczał kręgi, bacznie obserwując
otoczenie. Skradał się jak pantera, w pogotowiu miał miecze. Gdyby Rocky miał
ochotę na żarty, nazwałby go ninją. Ze względu na strój i katany*, dodatkowo na
twarz naciągnął maskę. Niestety w tamtym momencie nic nie było zabawne.
Nie minęło
wiele czasu, nim dotarli do wzgórza. Nie było wysokie, a na jego szczycie
znajdowało się coś w rodzaju bramy. Dwa wysokie filary podtrzymywały piękny
gzyms. Przechodząc przez bramę, Rocky czuł, jakby całą powierzchnią ciała stykał
się z galaretką. Pod naciskiem bariera zafalowała i przybrała kolor benzyny
rozlanej na asfalcie. Po wirującej teleportacji brunet czuł się dostatecznie
źle, dlatego nie przyglądał się. Po prostu dał się prowadzić w dół zbocza, ku
wielkiemu budynkowi. W połowie drogi zatrzymali się, a chłopak po jego prawej
puścił go.
– Dziękuję,
Loganie. Bądź pewien, że wspomnę twojemu ojcu o nagrodzie dla ciebie. Możesz
już iść.
Błękitnooki
chłopak ukłonił się nisko, spojrzał ze współczuciem na Rocky’ego i odszedł.
Brunet nie czuł się bezpiecznie w towarzystwie dwóch wojowników. Na dodatek
czuł, że do lewego ramienia nie dopływa już krew, zdrętwiało. W końcu nie
wytrzymał i syknął z bólu. Mężczyzna momentalnie zareagował, pytając, czy nic mu
nie jest. Można było wyczuć w jego głosie troskę i nutkę paniki, pomimo
twardego i zdecydowanego tonu.
– Puść go,
Alexandrze – rozkazał.
Chłopak
puścił go, z brunet zaczął rozmasowywać obolałe ramię. Mógł być wredny i
odpowiedzieć coś zgryźliwego, ale nie miał zamiaru z nimi rozmawiać.
*
W hallu siedziała
dziewczyna, a obok niej stał mężczyzna z gęstą brodą i lokami. Pierwsze, na co
spojrzał było ciało Rikera, następnie jego wzrok powędrował do boga.
– Zlecić
zrobienie całunu? – zapytał szeptem.
– Co?! –
oburzył się. – On żyje. Ten cholerny dzieciak wypił jakąś miksturę… A zresztą.
Opowiem ci w drodze do szpitala.
Gdy tamci
odeszli, Alexander uśmiechnął się i skierował w stronę dziewczyny. Nachylił
się, aby pocałować ją w policzek, ta jednak odchyliła głowę. Podeszła do
Rocky’ego i ruchem dłoni pokazała, by za nią poszedł. Poprowadziła go do
pięknej sypialni i nakazała położyć się. Usiadła obok niego i opuszkami palców
dotknęła czoła.
– Współczuję
– szepnęła po chwili.
– Co mu
jest? – Czarnowłosy oparł się o ścianę.
– Nie wiem –
odburknęła. – Przydaj się na coś i sprowadź dziecko Uzdrowiciela.
Chłopak
przewrócił teatralnie oczami i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Dziewczyna
pogładziła bruneta po włosach. Jej dłonie były lodowate, dlatego wstrząsnął nim
lekki dreszcz. W miarę jak powtarzała czynność, chłód stawał się coraz
przyjemniejszy, a oczy same mu się zamknęły. Kiedy wyczuła, że oddech chłopaka
stał się płynniejszy, a mięśnie rozluźniły się, nakryła go grubym kocem i
wyszła, wpadając na dwóch chłopaków.
– Czemu go
zostawiłaś?!
– Bo śpi.
Jest w szoku i potrzebuje odpoczynku.
– Skąd
wiesz…? A no tak, czytasz w myślach. Ale w takim razie po co kazałaś mi
sprowadzić uzdrowiciela?
– Żebyś
sobie poszedł – Wzruszyła ramionami. – Przepraszam, Jazonie.
– Spoko.
Przynajmniej miałem spacerek – Jazon uśmiechnął się promiennie i w podskokach
odszedł.
– Ten ich
optymizm jest porażający – powiedziała, patrząc za chłopakiem.
– Musisz być
taka chłodna?
– Wiadomość
z ostatniej chwili, kochanie. Jestem czarownicą, a…
– Nie mówię
o temperaturze ciałam – Pokręcił głową. – Kiedy jest Luke, to starasz się być
miła i nie odtrącasz mnie, a teraz nie pozwalasz na przywitanie.
– Nie kocham
cię. – Patrzyła mu prosto w oczy.
– Wiadomość z
ostatniej chwili, skarbie. Jesteś moją narzeczoną.
– Tylko ci
się tak wydaje. Gdy chciałam być blisko ciebie, to mi domówiłeś, twierdząc, że
nie możemy stracić Wyroczni. Dla twojej wiadomości: pytia siedzi zamknięta w
świątyni i nikt nie może się do niej zbliżać. Sam tego chciałeś!
Alexander
bezradnie opuścił ramiona, a obrażona dziewczyna minęła go.
*
W tym samym
czasie Ares ułożył starszego syna na szpitalnym łóżku i z pomocą Chejrona
przypiął go do licznych urządzeń oraz kroplówek.
Jeszcze nigdy
tak się nie martwił; od czasu gigantomachii. Już nawet Rocky był mu obojętny.
Chciał, aby blondyn się obudził, ale z drugiej strony – znał jego charakter.
Gdyby Riker
się teraz obudził, byłby wściekły za sprowadzenie brata do Obozu. Zapewne
użyłby Kielicha do stworzenia armii i gotów by był ruszyć na Olimp. Pragnąłby
zemsty, a zły Riker to kłopoty. Tym bardziej, że z jakiegoś niewytłumaczalnego
powodu Gaja była mu bardzo przychylna. Pramatka mogłaby stworzyć armię Tyfonów,
gdyby ją tylko poprosił. Po dłuższym zastanowieniu, Ares doszedł do wniosku, że
wcale nie chce, by syn się obudził. Bezpieczniej jest trzymać go pod strażą, niż
pozwolić na działanie Gai. Pramatka od wieków nie użyła swojej mocy, ponieważ
bogowie zawarli z nią rozejm. Teraz jednak wszystko mogło się zawalić.
Bóg
sprowadził straż, by pilnowała wejść do szpitala. Ostatnimi czasy niewielu
półbogów zostało rannych, więc szpital był opuszczony. Śpiącego blondyna
ułożono w oddzielnej sali i miał tam pozostać, być może na zawsze. Ares zlecił
Chejronowi zbadanie chłopaka i dowiedzenie się, co takiego wypił.
Niektórych zagadek nawet bogowie nie potrafią
rozwiązać. Los mogą przewidzieć jedynie Mojry…
Mam nadzieję, że rozdział się podobał, bo długo nad nim siedziałam. W sumie to wszystko co chciałam napisać - napisałam na górze.
Świetny rozdział naprawdę! Super! Czekam niecierpliwie na nexta, buziaki <3
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Blog Award! Szczegóły u mnie w zakładce 'Liebster Blog Award' :)
OdpowiedzUsuńBlog jest naprawdę dobry. Jest niesamowicie oryginalny. Zupełnie inny. Nie jest banalny więc poczytam go jutro, bo teraz jest 1:30 w nocy, a na tych rozdziałach trzeba się skupić. Jestem tak zmęczona, że nie chcę tego teraz czytać. To bardzo dobrze! Na ogół przelatuję większość tych głupich fanficków(gdyż mam wrażenie, że większość piszą dwunastolatki... nie chcę nikogo urazić, to po prostu takie porównanie, wiecie). A tutaj... Ten blog zasługuje na uwagę, więc chce go przeczytać i poświęcić mu 100% swojej uwagi. Mam nadzieję, że wiesz o co chodzi.
OdpowiedzUsuńJest genialny. Jedyne co chce wiedzieć to ile Rocky ma lat, bo tego mi brakuje.
Jutro wrócę! Teraz kładę się spać, mam nadzieję, że od razu zasnę, żeby jutro wstać wcześniej i czytać!
życzę weny tak dobrej, jak dotychczas!
http://rossomefanfiction.blogspot.com/
zapraszam do siebie, jeżeli skomentujesz to będę naprawdę wdzieczna. zresztą, sama wiesz ile taki komentarz znaczy;)