Bracia
siedzieli w przytulnym salonie i oglądali telewizję. Pokój był przestronny i
urządzony w nowoczesnym stylu. Biała, skórzana kanapa i fotele po obu jej
stronach, pośrodku szklany stolik, a naprzeciwko niska szafka z plazmą. Ściany
były w morelowym kolorze. Na jasnych, drewnianych komodach stały ramki ze
zdjęciami szczęśliwej rodziny, w rogu znajdowała się gitara.
Rodzice
wyjechali do Nowego Jorku w sprawach służbowych i mieli nie wracać do końca
miesiąca. Reszta towarzystwa wybrała się na zakupy połączone z kinem. Bracia
woleli zostać i skorzystać z wolności od rodziców. Chipsy, popcorn, puszki coli
i mecz footballu – wszystko, o czym marzy chłopak.
Sielankę
przerwało pukanie do drzwi; dość nachalne. Starszy podniósł się i leniwie
poczłapał do drzwi. Otworzył je i natychmiast zamknął, a na jego twarzy
malowało się przerażenie, niepokój i niepewność. Przytrzymywał drzwi, aby
intruz nie wdarł się do środka, ale było to bardzo trudne. Kazał bratu biec na
górę i zamknąć się w jego pokoju. Młodszy szybko wykonał polecenie, nie
rozumiejąc, co się dzieje. Usłyszał huk wyważonych drzwi, chciał zobaczyć, co
się stało, ale brat wyraźnie kazał mu się ukryć; nie lubił się sprzeciwiać. Z
drugiej strony, może jego rodzeństwo chce go tylko nastraszyć?
Blondyn
podniósł się z podłogi, częściowo zsuwając z siebie drzwi. Do domu wtargnęli
trzej mężczyźni. Najwyższy i zarazem najstarszy z nich był bardzo dobrze
zbudowany, miał silne mięśnie. Kruczoczarne, falowane włosy sięgały mu do
ramion, na twarzy widniał elegancki zarost. Ubrany był w skórzaną zbroję, która
pozwalała na sprawne ruchy. Cały jego strój był bogato zdobiony, na palcach
miał pierścienie, a przy boku ogromny miecz. Spoglądał na niego władczo, lecz
jego mroczne oczy pytały, czy nic mu się nie stało.
Drugi
mężczyzna również miał czarne włosy, tyle, że były proste i z czerwonymi
końcówkami. Był dobrze zbudowany, lecz nie tak dobrze jak ten pierwszy. Cały
jego strój był czarny i surowy. Na plecach nosił dwa miecze, a przy boku
sztylet. Lodowate, szare oczy rozglądały się po pomieszczeniu.
Trzeci
wyglądał nawet sympatycznie. Miał krótkie ciemne włosy i nie był aż tak
muskularny. Ubrany był w zwykłą zbroję. Oczy, w których tańczyły ogniki
patrzyły na blondyna przepraszająco.
– Nie masz
tu czego szukać – odezwał się brązowooki.
– Więc nie
tu go ukryłeś? Powiedz, gdzie jest Kielich i zostawię ciebie oraz rodzinę w
spokoju.
– Możesz
pomarzyć. Wykorzystasz Kielich do złych celów. Twoje dążenia do wytępienia
potworów stały się chorobliwe. Masz już łowców, więc po co ci Kielich?
– Nic nie
rozumiesz. Na ziemi Kielich nie jest bezpieczny. Stworzenie armii Nocnych
Łowców to tylko praktyczne wykorzystanie…
– Nie! –
przerwał mu. – Nigdy ci go nie oddam. Wynoś się.
– Powinieneś
być milszy dla ojca – powiedział chłopak z czerwonymi końcówkami.
– Zamknij
się, sługusie – warknął blondyn.
– Służyć
swemu ojcu to przyjemność.
– Nie po to
tu, w zasadzie, jestem. Wiem, że ci się to nie spodoba, ale… Mam rozkaz zabrać
twojego braciszka. Zdajesz sobie sprawę, że on pomału odkrywa prawdę…
Nie
dokończył, bo do chłopaka, dosłownie, podleciał miecz, a ten zamierzył się.
– Spokojnie
– mężczyzna uniósł ręce w geście, który mówił, że nie zamierza z nim walczyć. – Nikomu nie stanie się krzywda. Nie dajemy rady chronić go poza Obozem.
Współpracuj, proszę, współpracuj. I oddaj Kielich.
– Nigdy ich
nie dostaniesz!
Blondyn
pobiegł w stronę schodów. Dwaj towarzysze wyciągnęli miecze i rzucili się w
jego stronę. Skutecznie odpierał atak i wchodził na piętro. Udało mu się mocnym
kopnięciem zrzucić ich ze schodów, ale wiedział, że nie ma zbyt wiele czasu.
Wbiegł do pokoju, w którym znajdował się brunet, zatrzasnął drzwi i kazał bratu
pilnować by nikt ich nie otworzył. Gorączkowo zaczął szukać czegoś w głębokiej
szafie. W tym samym czasie mężczyźni dobijali się do drzwi, słyszał krzyki: "otwórz, to i tak ci nic nie da" albo "oddaj Kielich". Wyciągnął z szafy małą,
drewnianą szkatułkę. Znajdowały się w niej dwie fioleczki z fioletowym płynem.
– Chodź tu –
poprosił młodszego. – Wypij to.
– Ale co to
jest?
– To
nieistotne. Przepraszam, przepraszam za wszystko. – Zdawało się, że w oczach
zbierają się łzy. – Wypijesz, kiedy ci powiem.
Drzwi runęły
z trzaskiem, a w progu stanął wściekły czarnowłosy mężczyzna. Szybkim krokiem
podszedł do blondyna, chwycił do za gardło, uniósł i przycisnął do ściany.
Chłopak próbował łapać powietrze.
– Gdzie, do
cholery, jest Kielich?!
– Tę
tajemnicę zabiorę do grobu – wychrypiał, a ten puścił go i zwrócił się ku
zaskoczonemu brunetowi.
– Teraz!
Wypij! – krzyknął blondwłosy.
Przechylił
fiolkę, którą cały czas ściskał w dłoni i wypił zawartość. Brunet chciał zrobić
to samo, ale chłopak z czerwonymi końcówkami w ostatniej chwili wytrącił mu
przedmiot z ręki. Buteleczka rozsypała się na milion kawałeczków, a zawartość
wsiąknęła w dywan. Brat spojrzał na niego z przerażeniem. Uniósł ręce i wykonał
delikatne chodź precyzyjne i skomplikowane ruchy. Nagły i silny podmuch wiatru
uderzył w chłopaków, którzy chcieli unieruchomić jego brata. Nie mieli szans
utrzymać się na nogach. Potem jeszcze jeden ruch w stronę okna i intruzi
wylecieli, roztrzaskując szybę. Nie obchodziło go, czy żyją, chodź wiedział, że
tacy jak oni są niezwykle wytrzymali. Odwrócił się do mrocznego wojownika,
chciał unieść miecz i walczyć, ale w tym momencie zakręciło mu się w głowie, a
przed oczami pojawiły się czarne plamy. Czuł, jak kolana się pod nim uginają i
upada, pogrążając się w (być może) wiecznym śnie.
– Nie! –
wrzasnął mężczyzna, klękając przy nim. – Błagam, nie! Obudź się! – Potrząsnął
bezwładnym ciałem.
Zaklął
szeptem, teraz był naprawdę wściekły. Jedyna szansa na odnalezienie Kielicha
przepadła. Do pokoju przybiegli jego posiniaczeni i pokaleczeni przez szkło
pomocnicy.
– Zabiłeś go
ojcze?
– Wypił coś
i nie wiem, czy się jeszcze kiedyś obudzi – wycedził przez zęby. – Miejmy
nadzieję, że Chejron coś poradzi. Zabierzemy go do Obozu. Przykro mi, że
dowiadujesz się w taki sposób, synu – zwrócił się do sparaliżowanego strachem
bruneta.
– C–co? –
wyszeptał. – "Synu"?
– Jestem
Ares, bóg wojny, a ty… Ty jesteś moim synem, Rocky.
Strasznie ciężko pisze się, nie używając imion, ale chciałam tak fajnie zakończyć. xD
Strasznie mi się podoba Twój pomysł na bloga. *-* Świetny rozdział. I te zakończenie. <3 Daj mi next'a. :)
OdpowiedzUsuńSkromnie powiem, że mi też się podoba zakończenie xD
UsuńOgólnie to nie przepadam za mitami itp. ale chyba je polubie :)
OdpowiedzUsuńSuperaśny rozdział
Postaram się, żeby było więcej opisów tych rzeczy, które są związane z mitologią ;)
UsuńPo prostu jestę w szoku! Ale cudo! Jej, jeszcze nigdy nie spotkałam się z takiego rodzaju blogiem! Boskie! Gratuluje talentu! <3 Pisz szybko next :) Pozdrawiam! ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Ty też masz ogromny talent :)
UsuńNadal nie mogę uwierzyć, że to napisałaś. W sensie teoretycznym i stylistycznym. To takie pogmatwane, a Ty to tak sensownie wytłumaczyłaś. Jestem pod wrażeniem, znowu!
OdpowiedzUsuńhttp://rossomefanfiction.blogspot.com/
26 year-old Librarian Harlie Cater, hailing from Swan Lake enjoys watching movies like The Golden Cage and Handball. Took a trip to Historic Fortified Town of Campeche and drives a Ferrari 250 LM. przejdz do tej strony
OdpowiedzUsuń